Z tatą i siostrzeńcem, Kraków, 3 maja 1984 (fot. ze zbiorów Stowarzyszenia Parafiada)
Wspomnienie siostrzenicy
o. Józef Joniec
Kiedy poproszono mnie o napisanie świadectwa o wujku – Ojcu Józefie Jońcu, pomyślałam: dobrze, przecież to nic trudnego. Niestety bardzo ciężko jest pisać w kilku słowach o Człowieku, który był dla mnie nieodzowną częścią mojego młodego życia, był podporą w trudnych chwilach, służył pomocą i radą, uczył miłości do Boga i drugiego człowieka, szacunku, miał bardzo duży wpływ na mój pogląd na świat, był nauczycielem życia i przyjacielem.
Ze względu na odległość i nawał obowiązków Wujka nie mieliśmy okazji widywać się z nim za często, ale mimo to kiedy przyjeżdżał do rodzinnego domu, nie zważając na zmęczenie czy późną porę (Jego ulubioną porą na wizyty był środek nocy), czy braku czasu, poświęcał swojej rodzinie każdą wolną chwilę. Raczej nie miał zwyczaju mówić o sobie, wolał słuchać innych. Gdy pojawiał się jakiś problem, starał się znaleźć sposób, jak jemu zaradzić. Często w wyniku zmęczenia podczas rozmowy z nami przysypiał, ale niesamowite było to, że nigdy po przebudzeniu nie tracił wątku. Zawsze śmialiśmy się, że było to jego znakiem rozpoznawczym, tak jak wieczne spóźnianie się czy jego „miłość” do słodyczy i naleśników z serem, na które przez chorobę nie zawsze mógł sobie pozwolić.
Takiego właśnie pamiętam Wujka. Ciepłego, radosnego, kochającego bardzo swoją rodzinę, a w szczególności Mamę, dla której do ostatnich chwil życia był oczkiem w głowie. Zawsze niósł pomoc innym, zarówno tę materialną, jak i duchową. Nie znam człowieka, któremu Wujek wyrządziłby jakąś krzywdę. Kiedy miałam okazję przebywać z nim czy to w Warszawie, czy winnych miejscach, zawsze widziałam ogromny szacunek i sympatię, jaką ludzie Go darzyli.
Ojciec Józef był całym sercem oddany Bogu i „Parafiadzie”, którą tworzył i wkładał w nią cały swój zapał. Pomagał dzieciom i młodzieży – szerzył razem z całym zespołem „Parafiady” ducha wiary, sportu (który też bardzo lubił – szczególnie piłkę nożną, o której często mówił) i kultury. Sam bardzo dużo czytał i zaraził mnie swoją pasją do książek. Zawsze zazdrościłam mu odwagi, siły i wytrwałości w dążeniu do celu.
Życie Wujka było tak ciekawe, wartościowe i obfite w różne dzieła i osiągnięcia, że można by o nich pisać i pisać. Ale myślę, że to, co najważniejsze, zostało powiedziane. Jego działalność, dobroć i pomocna dłoń na zawsze zapiszą się w naszej pamięci i w pamięci następnych pokoleń, bo każdy z członków naszej rodziny na pewno będzie dbał, aby pamięć po Ojcu Józefie – kapłanie, bracie, wujku, przyjacielu, nie zaginęła.
Karolina Korepta
Wspomnienie spisane do projektu „Smoleńskie portrety”, 30 września 2013