Pamięci generała pilota Andrzeja Błasika

Wpis do księgi pamiątkowej Centrum Operacji Powietrznych, stoją od lewej gen. dyw. Zbigniew Galec i gen. dyw. Krzysztof Załęski, Warszawa, 16 lutego 2009 (fot. Mirosław Wójtowicz/ Archiwum Sił Powietrznych)

Pamięci generała pilota Andrzeja Błasika

Minęło pięć lat od tragicznej katastrofy smoleńskiej, która zabrała elitę sił zbrojnych, nowe pokolenie dowódców, ludzi, którzy większość swojej służby pełnili już w niepodległej Polsce. Ludzi przygotowanych na zachodnich uczelniach do obejmowania najwyższych stanowisk wojskowych, ludzi inaczej patrzących na współczesną polityczną i wojskową rzeczywistość.

Andrzej Błasik należał właśnie do tego pokolenia polskich dowódców, które to, co działo się wokół, postrzegało bez kompleksów, bez tej szczególnej, powściągliwej ostrożności, która charakteryzowała sylwetki i postawy wielu dowódców i żołnierzy starszego pokolenia. On po prostu był inny, żywiołowy, otwarty, lubiany i doceniony przez kolegów oraz przez przełożonych, również tych w strukturach NATO. Świadczyła o tym między innymi Jego wizyta w Kwaterze Głównej NATO, w której przygotowano dla niego specjalny program. Przyjmowany był przez najważniejszych dowódców, ludzi, którzy mieli wpływ na rozwój doktryn i koncepcji bezpieczeństwa. Wówczas zdałem sobie sprawę z formatu mojego Dowódcy, bo przecież w NATO, na takich szczeblach, nie z każdym rozmawia się pół służbowo, a pół prywatnie, nie każdego przyjmują najważniejsze osoby w Kwaterze. Najbardziej znamienne jest chyba to, że po Jego tragicznej śmierci to właśnie władze NATO zaledwie w kilka tygodni po tym wydarzeniu, we wrześniu 2010 roku, w największej wojskowej bazie NATO w Europie, w Rammstein w Niemczech, ufundowały poświęconą mu tablicę pamiątkową. Odsłaniał ją gen. Roger Brady, dowódca Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych w Europie, oraz inni najważniejsi natowscy dowódcy.

Jaki był generał Andrzej Błasik na co dzień? Normalny. Codzienna służba u boku takiego człowieka – dziś jestem o tym jeszcze bardziej przekonany niż pięć lat temu – nie była niczym niezwykłym. Każdy z nas robił swoje. On zajmował się generalnymi problemami bezpieczeństwa oraz rozwoju sił powietrznych, a ja koordynowałem wdrażanie tych planów w jednostkach. Codzienne problemy, zwykła żołnierska rzecz, coś, co zostawia trwały ślad na przyszłość. Jako dowódca nigdy nie pouczał, nie łajał, nie narzucał swojej woli, za to było dużo dyskusji, rozpatrywania różnych możliwości, potem zwykle pytał: no to w końcu jak robimy? Robiliśmy z reguły tak jak chciał, bo potrafił przekonywać, a przy tym szanował wiedzę podwładnych. Po prostu dobrze poukładana codzienna praca. Może tylko ja tak to odbierałem, bo pracowaliśmy bardzo blisko, dobrze się rozumieliśmy, może ja tylko mniej zwracałem uwagi na ten „dryl wojskowy”, występujący normalnie w formalnych relacjach przełożony – podwładny. Wsłuchując się jednak w to, co mówią o Nim jego podwładni, oficerowie, z którymi pracował w Dowództwie Sił Powietrznych i w jednostkach, te oceny wypadają dla Niego jeszcze bardziej korzystnie. Mówi się o Nim, że służbę dla Polski stawiał na pierwszym miejscu. Był człowiekiem wielkiego honoru, wymagał wiele od podwładnych, ale zawsze więcej od siebie. Dla swoich żołnierzy był przyjacielem, a jednocześnie autorytetem. Pomimo natłoku obowiązków znajdował czas, żeby osobiście odwiedzać podległe jednostki. Interesował się problemami, którymi żyją dowódcy i podwładni, zawsze też starał się pomagać w ich rozwiązywaniu. Czy można więcej oczekiwać od dowódcy?

Do Jego osobistych zasług trzeba zaliczyć skuteczne wdrożenie programów samolotów F-16 i C-130, początkowo w jednostkach, gdzie rozpoczął przygotowanie infrastruktury do przyjęcia tych samolotów, a następnie w Dowództwie, kiedy wdrażał całościowo program. Zapoczątkował także szeroko zakrojoną dyskusję w MON na temat pozyskania samolotu szkolenia zaawansowanego oraz odtworzenia potencjału bojowego jednostek przeciwlotniczych. To dzisiaj jest realizowane. Pod Jego dowództwem zahamowano degradację struktur organizacyjnych Wojsk Radiotechnicznych, wprowadzono do służby radary dalekiego zasięgu oraz najnowsze polskie ruchome stacje radiolokacyjne średniego zasięgu. To dzięki Jego uporowi w Szkole powstały trzy uznane międzynarodowo ośrodki: Ośrodek Szkolenia Lotniczego, Ośrodek Szkolenia Kontrolerów Ruchu Lotniczego i Ośrodek Szkolenia Wysuniętych Nawigatorów Naprowadzania. Jako dowódca był inicjatorem powołania Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie. W 2009 roku wręczył akty mianowania honorowemu komitetowi organizacyjnemu. Dziś, dzięki sprzyjającej atmosferze dęblińskiej społeczności, a także wsparciu władz samorządowych, idea ta pomyślnie się rozwija. Za zasługi i osiągnięcia w służbie odznaczony został m.in. odznaczeniami resortowymi, brązowym i srebrnym Krzyżem Zasługi, Legią Zasługi USA (Legion of Merit – odznaczenie od prezydenta USA – nadane 22.09.2009).

Był wielkim, wspaniałym człowiekiem, przyjacielem lotników, oficerem wspierającym środowiska kombatantów, weteranów i sympatyków lotnictwa. W Jego tragicznym odejściu Siły Powietrzne i Rzeczpospolita poniosły niepowetowaną stratę.

 

gen. dyw. rez. dr hab. inż. Krzysztof Załęski

listopad 2015