fot. Ewa Karłowicz
Kazanie na 40. rocznicę Powstania Warszawskiego
ks. Zdzisław Król
W moich zbiorach zachowały się notatki z homilii, którą wygłosiłem 31 lipca 1984 roku w bazylice archikatedralnej pw. św. Jana Chrzciciela z okazji 40 rocznicy Powstania Warszawskiego. Notatki te pochodzą od jednego ze słuchaczy i nie są pełnym tekstem kazania.
Eminencjo, Najdostojniejszy Księże Kardynale Prymasie; Ekscelencjo, Księże Arcybiskupie, Sekretarzu Episkopatu Polski; Przewielebni Księża i Siostry Zakonne;
Szanowni uczestnicy Powstania Warszawskiego, Ich Rodziny. Drodzy Siostry i Bracia, którzy przybyliście na dzisiejszą uroczystość, przynosząc tutaj do Bazyliki Archikatedralnej swoją żywą wiarę, miłość do Boga i Ojczyzny. Przychodzicie, aby wołać do Ojca w niebie: Suscipe Sancte Pater… Przyjmij, Ojcze Święty, tę ofiarę…
Przybyliście z umęczonej Woli, z Mokotowa, Żoliborza i Czerniakowa, ze Śródmieścia i Starówki, jak również z Pragi; są mieszkańcy ze wszystkich dzielnic Warszawy, aby zawołać całą swoją wiarą i miłością – Suscipe Sancte Pater. Zawsze tak wołamy, zawsze tak czyniliśmy w Kościele Warszawskim. W tej Bazylice Archikatedralnej stawał Lud Warszawy razem z tymi, którzy oddali swoją krew, razem z tymi, którzy na ciele swoim noszą rany, te święte pamiątki złożonej ofiary, razem z kapelanami Walczącej Stolicy, razem z Jej Biskupem Kardynałem Prymasem Augustem Hlondem, Kardynałem Prymasem Stefanem Wyszyńskim, razem z Kardynałem Prymasem Józefem Glempem.
Gdy Biskup Warszawy znalazł się w więzieniu, tam zanosił swoją modlitwę do Boga za tych, którzy oddali swoją krew z miłości do Ojczyzny, do wolności, za suwerenną i niepodległą Polskę. W dniu 1 sierpnia 1956 roku w zapiskach więziennych Kardynał Prymas Stefan Wyszyński napisał: „W rocznicę Powstania Warszawskiego”.
– Miłość nie wie, co to niewola. Zawsze znajdzie sobie ujście, by oddać swoją krew serdeczną, miłującą. I dlatego było Powstanie, w którym krew wolnych duchem płynęła miłośnie w ziemię polską i użyźniała ją na nowe siewy. Modlimy się za Powstańców. Jest to bodaj pierwsza rocznica, gdy można mówić o krwi powstańczej i o jej zasłudze dla wolności. Ale Kościół od początku modlił się za Powstańców, bez różnicy światopoglądów i orientacji politycznych. Przecież wszyscy wylewali krew czerwoną, i ci z Armii Krajowej, i ci z Batalionów Chłopskich, i ci z Armii Ludowej…
Tę czerwoną krew braci naszych odnosimy dziś Ojcu wszelkiej krwi, aby chciał ją przyjąć, jak przyjął krew Syna Swego i dla tej Krwi miłującej okazał Ojcowskie Serce Swoje nad Narodem udręczonym.
Suscipe Sancte Pater… – wołał Prymas Polski, powstaniec warszawski, pseudonim Radwan Drugi. Ksiądz Profesor Stefan Wyszyński z Lasek Warszawskich, które zmieniły się w szpital polowy i punkt kontaktowy, w miejsce łączności Stolicy ze światem, posyła do Powstania grupę bliskiej mu młodzieży, aby niosła pomoc udręczonemu miastu. Kardynał Prymas mówił później, że wysłanie tej młodzieży do skazanego na zagładę miasta było jedną z najcięższych decyzji w Jego życiu. Podjął ją jednak w imię swej dewizy życiowej, wyrażającej związek moralny Kościoła i Narodu.
Tą zasadą kierowali się również kapłani, którzy szli do Powstania. Mieli oni głęboko zakorzenioną świadomość swej duszy polskiej, kapłańskiej, że w tysiącletniej historii Narodu, Kościół był zawsze z Narodem, w każdej chwili jego dziejów. Szli, udzielając sakramentów świętych, grzebali poległych, pocieszali strapionych. Tam na gruzach składali Najświętszą Ofiarę – wołali: Suscipe Sancte Pater. Tam, gdzie byli potrzebujący ich kapłańskiej posługi, trzeba było iść, nie wdając się w polityczne oceny Powstania. Umierali synowie polskiej ziemi, synowie polskiego Narodu, narodu wierzącego i trzeba było, aby z nimi był polski kapłan, syn polskiej ziemi. W posłudze kapłańskiej nieśli tę samą pociechę tym z Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich, co i z Armii Ludowej. Tym samym świętym Olejem namaszczali wszystkich bez różnicy, podawali im Chrystusa w Komunii świętej.
Powstanie Warszawskie, tak jak inne powstania narodowe XIX wieku, pozostanie w naszych dziejach wydarzeniem wywołującym spory historyków i kontrowersje polityczne. Jedno nie ulega dyskusji: zostaliśmy w Powstaniu osamotnieni, nie udzielono nam pomocy. Mówił o tym Ojciec Święty w czasie swej homilii w Warszawie. Będzie trwała dyskusja, czy należało porywać się na czyn zbrojny, który nie może liczyć na niczyją pomoc. Dyskusja ta ma zdecydowanie polityczny charakter i Kościół, który jest posłany do całego Narodu, a nie do tej lub innej w nim orientacji historycznej i politycznej, nie ocenia politycznej racjonalności Powstania. Udział duchowieństwa w Powstaniu, wypowiedzi kapłana Stefana Wyszyńskiego i Ojca Świętego dawały przede wszystkim wyraz historycznej obecności Kościoła u boku społeczeństwa Stolicy w czasie Powstania.
Kościół składał także hołd bohaterom Powstania, wielkiemu, bezprzykładnemu zrywowi żołnierzy i oficerów Armii Krajowej i innych bojowników Powstania. Kościół widział w heroizmie Powstańców i całego Ludu Warszawy nieprzemijające wartości moralne, przedkładanie wartości duchowych nad materialne, wolności Ojczyzny nad własne życie, dążenie do prawdziwej suwerenności Polski. Tym wartościom moralnym służy także Kościół w Polsce i dlatego był i pozostanie zawsze z Narodem.
Naród nasz ożywiony głębokim poczuciem swej odrębności i tożsamości duchowej i kulturalnej, bogaty w tradycje i dokonania historyczne, Naród, który zdumiał Europę swą wolą niezależności w powstaniach w XIX wieku i w Powstaniu Warszawskim w 1944 roku, nigdy nie zgodzi się być czyimś instrumentem, przedmiotem a nie podmiotem historii. Prawdę tę przedstawił JEm. Ksiądz Kardynał Prymas w kazaniu wygłoszonym w dniu 18 maja br. w czasie uroczystości na Monte Cassino: „My potrzebujemy miłosierdzia od Pana Boga, bo on jest Ojcem Miłosierdzia, a od ludzi nam się należy sprawiedliwość! Dziejowa sprawiedliwość. (…) Najmilsi, czego od nas pragnie dzisiaj świat? Czego pragnie od Polski? Kiedyś pragnął „korytarza”, dziś pragnie zapory, może pragnie jeszcze krwi? Czyśmy tej krwi nie przelali już dosyć?! a może za dużo?!”.
Naród, który poniósł tak wielkie ofiary w walce o wolność waszą i naszą, czyż nie ma prawa do równouprawnienia wśród narodów Europy?! Pragniemy uprzytomnić całej społeczności międzynarodowej, że pewne wartości moralne i duchowe, a zwłaszcza własna odrębność i suwerenność jest dla narodu polskiego wartością niezbywalną, Kto ją uszanuje, będzie miał w Polsce wiernego i oddanego przyjaciela. Kto będzie ją gwałcił, naraża się na opór narodu polskiego, który jest na tyle duży i ma na tyle wielkie znaczenie w społeczności międzynarodowej, że w niczyim interesie nie powinno leżeć upokorzenie narodu polskiego i łamanie wartości, które są mu najbliższe i najdroższe.
Jutro – 1 sierpnia – setki tysięcy ludzi udadzą się na cmentarze Warszawy, niosąc w sercu te same wartości duchowe i moralne, które ożywiały powstańców. Dusza polska nie zmieniła się w ciągu minionych lat od Powstania. Przeciwnie, dziś wartości, za które polegli i cierpieli żołnierze i mieszkańcy stolicy, są jeszcze głębiej zakorzenione w naszych sercach i całej naszej duchowości. Pójdziemy na cmentarze warszawskie nie dla manifestacji politycznej. Chcemy tam manifestować duszę polską, najgłębsze dążenia i pragnienia całego narodu. NIKT nie organizuje tej narodowej pielgrzymki corocznej na cmentarze powstańców. Wynika ona z uczuć i świadomości narodowej całego społeczeństwa polskiego. Kościół zna to społeczeństwo lepiej niż ktokolwiek inny i bodaj najbardziej prawidłowo odczytuje motywy, pobudzające tysiące corocznych cmentarnych pielgrzymów. 1 sierpnia w Warszawie – to wielkie misterium narodowe, wyrażające tajemnicę duchowości polskiej. Wtedy Polacy są najprawdziwsi, najwierniejsi swoim narodowym i kulturowym tradycjom, swojej duchowej tożsamości.
To prawda, że w dniu codziennym tak bardzo uciążliwe życie popycha ludzi w naszym społeczeństwie do grzechu, do poniżania się w alkoholizmie i innych przywarach narodowych. Ale każdego sierpnia dochodzi zawsze do głosu szlachetna struna Polaków. W tym dniu stajemy się więksi i lepsi, jesteśmy skupieni, zbliżamy się do poległych bohaterów, a jak sądzę – także do Boga, który być może dopuścił do owego straszliwego całopalenia stolicy, by Naród miał po wsze czasy punkt odniesienia do tego, co dobre, szlachetne, wzniosłe i prawdziwie chrześcijańskie z ducha. Ten punkt odniesienia stwarza nam corocznie narodowe rekolekcje. Tu uczymy się, że są wartości duchowe i moralne nadrzędne w życiu ludzkim, a nawet takie, za które młodzi ludzie decydowali się oddawać życie.
Dzisiaj: Abiciamini opera tenebrarum et induamini arma lucis. Czekamy na mocarzy myśli, woli, serca, cnoty… tylko tych zdolni jesteśmy szanować. Tylko ci są godni stanąć w szranki walki o lepsze…
Suscipe Sancte Pater. Przyjmij Ojcze Święty tę ofiarę.
Amen.
[w:] Byłem świadkiem, Warszawa 2011, s.102-106.