fot. Ewa Karłowicz
Wspomnienie prof. Andrzeja Chorosińskiego
ks. Zdzisław Król
Księdza infułata Zdzisława Króla poznałem przy okazji współpracy nad realizacją projektu budowy organów dla kościoła Wszystkich Świętych w Warszawie.
Był kwiecień 1997 roku, gdy otrzymałem list z Fundacji Budowy Organów Kościoła Wszystkich Świętych z zaszczytnym zaproszeniem do stworzenia projektu instrumentu. Inicjatorem i ojcem chrzestnym tej idei był Ksiądz Infułat. Zważywszy rozmiar inwestycji, jej przewidywanych kosztów i trudności technicznych, było to przedsięwzięcie bardzo trudne. Charyzmat inicjatora sprawił, ze parafianie, w sposób godny najwyższej wdzięczności, wykazali się ofiarnością w zbieraniu środków finansowych na ten cel. Już w 2000 roku, w Wigilię Bożego Narodzenia, zagrała część organów, a na jesieni 2002 roku dzieło zostało ukończone.
Byłem poruszony bezgranicznym zaufaniem, jakim zostałem obdarzony, a współpracując z Fundacją poci przewodnictwem Jerzego Piorunka, miałem okazję stwierdzić, że dewizą księdza Zdzisława było zaufanie do ludzi, którym powierzał ważne i odpowiedzialne zadania. Taka postawa jest cechą ludzi o wielkiej prawości i uczciwości. Cechy te emanowały na tych, którzy z nim mieli szczęście się spotkać i mam nadzieję, że w najmniejszym stopniu nie doznał z ich strony zawodu.
Okazując radość z ukończenia tego wiekopomnego dzieła, monumentalnych 64-głosowych organów, jako prezent dla Księdza Infułata ze strony Fundacji, został wyrzeźbiony kartusz w centralnym punkcie prospektu instrumentu ze słowami SOLI DEO GLORIA.
Organy do dziś służą liturgii i zachwycają swym brzmieniem podczas krótkich niedzielnych koncertów organowych – tradycji wprowadzonej przez Gospodarza parafii Wszystkich Świętych od 2002 roku. Za przyzwoleniem ks. Zdzisława instrument służył studentom i absolwentom Uniwersytetu Muzycznego – tych kształcących się w kierunku wirtuozowskim i tych, którzy zdobywają umiejętności w zakresie gry liturgicznej. Tradycja ta kontynuowana jest przez obecnego proboszcza parafii, jego wychowanka, księdza Mirosława Nowaka.
Z czasem oficjalna relacja z Księdzem Infułatem przekształciła się w zażyłą przyjaźń. Ksiądz Infułat stał się przyjacielem naszej rodziny i, co dla nas było wielkim wyróżnieniem, włączył nas do grona swoich przyjaciół.
Otwarty na ludzi i pełen szacunku i dobroci dla bliźniego, był niewyczerpaną skarbnicą wiedzy i życiowej mądrości i nieraz służył cennymi radami w wielu znaczących dla nas kwestiach.
Robiła ogromne wrażenie jego znakomita znajomość prawa i historii, sztuk pięknych, a również… spraw budowlanych. Mówił o sobie, że …najbardziej zna się na schodach, estakadach i kominach.
Z jego inicjatywy powstała w podziemiach kościoła Wszystkich Świętych księgarnia książek patriotycznych, zajmująca się rozpowszechnianiem niefałszowanych wiadomości zwłaszcza z dziedziny historii Polski XX wieku. Także z jego inicjatywy odsłonięta została na bocznej ścianie kościoła Wszystkich Świętych tablica upamiętniająca Polaków, którzy oddali życie, ratując Żydów podczas drugiej wojny światowej. Był też żywą kroniką powojennych dziejów Kościoła w Polsce. Jak z zapisanej encyklopedii, bez trudu wydobywał z głębokich pokładów swojej genialnej pamięci poczet kardynałów i biskupów, jak również historię i losy wielu księży z najodleglejszych krańców Polski.
Jako koordynator podróży Ojca Świętego Jana Pawła II do Polski, a zwłaszcza tych przed rokiem 1990, wiele opowiadał o działaniach służb specjalnych, polskich i polskojęzycznych, mających na celu uniemożliwienie realizacji planu papieskiego pielgrzymowania. Wielkiej intuicji i odwagi było potrzeba, aby podejmować decyzje niweczące podstępne plany ówczesnej władzy.
Było dla mnie niezwykłe w tym człowieku zrównoważone połączenie, z jednej strony głębokiej wiary i mądrości, z drugiej bardzo zdroworozsądkowym i pełnym humoru spojrzeniem na świat ludzi i otaczającą rzeczywistość. Pamiętam, kiedy jeden z zaproszonych do nas gości, zbyt nieugięcie wytykał poważne błędy pewnego duchownego, Ksiądz Infułat z właściwym sobie humorem powiedział: Święty Paweł nie miałby u ciebie szans!
Mimo licznych obowiązków, zawsze bardzo ciepły i uczuciowy w relacjach z ludźmi. Nie tracił żadnych okazji, imienin, urodzin czy świąt, by jako pierwszy zadzwonić do swoich przyjaciół i złożyć im życzenia. Czasami dzwonił nawet bez szczególnej okazji, tylko żeby pozdrowić i powiedzieć, że o nas pamięta. Kiedy nie zastawał nikogo w domu, zostawiał chociaż parę ciepłych słów nagranych na automatycznej sekretarce: „Mówi ksiądz infułat Król, pozdrawiam całą kochaną rodzinę Chorosińskich, pamiętam i myślę ciepło”. Z wielkim sentymentem i wzruszeniem wspominamy spotkania imieninowe, gdzie w gronie rodziny i najbliższych przyjaciół mogliśmy spędzić wieczór z dostojnym solenizantem.
Wraz z żoną Hanną mieliśmy zaszczyt również bycia gośćmi na kilku rocznicowych uroczystościach w jego rodzinnej miejscowości Pniewo. Podczas jednej z nich, przy składaniu kwiatów na grobie jego śp. rodziców, Ksiądz Infułat powiedział słowa: Pokazuję wam, gdzie będę spoczywał, żebyście wiedzieli, gdzie mnie odwiedzać.
Tak jakby przeczuwał, że może już niedługo przyjdzie mu odejść.
Jego śmierć pozostawiła niezapełnioną pustkę w naszym życiu i życiu wielu ludzi, jak myślę, zwłaszcza tych, dla których słowa: Bóg, Honor, Ojczyzna mają jeszcze znaczenie.
Profesor Andrzej Chorosiński
[w:] Byłem świadkiem, Warszawa 2011, s. 275-277