Podczas powitania żołnierzy VII zmiany PKW w Iraku, lotnisko Gdańsk-Rębiechowo, 30 stycznia 2007 (fot. Marian Kluczyński)
Wyzwania
Rozmowa z gen. Franciszkiem Gągorem
W jakiej fazie są prace nad planami rozwoju polskiej armii?
– Obecnie realizujemy plan rozwoju sił zbrojnych na lata 2007–2012. Opracowujemy kolejny, który zgodnie z nowymi wymogami sojuszu będzie planem dziesięcioletnim. W naszym przypadku obejmie on okres 2009–2018. Prowadzimy też symulacje, gry decyzyjne i seminaria, których celem jest wypracowanie modelu sił zbrojnych w latach 2018–2020. Na podstawie planów długoterminowych tworzy się krótkoterminowe, do bieżącej realizacji.
Czy zmienią się nasze priorytety modernizacyjne?
– Tutaj nie można robić gwałtownych zwrotów. Zasadniczo w Siłach Powietrznych priorytetem jest wdrażanie samolotu F-16, w Wojskach Lądowych kołowego transportera opancerzonego i zestawu przeciwpancernego Spike, a w Marynarce Wojennej trwają prace nad nowym typem korwety i niszczyciela min. Są też mniejsze, ale równie ważne potrzeby, jak chociażby doposażenie żołnierzy uczestniczących w misjach zagranicznych. Potrzebujemy także więcej specjalistów do naprowadzania lotnictwa, którzy są nam niezbędni m.in. w Afganistanie.
Ale czy na wszystko wystarczy nam pieniędzy?
– Nie tylko u nas pieniędzy jest mniej niż potrzebujemy. Dlatego musimy wybierać te najważniejsze potrzeby, i tam, gdzie to możliwe, uwzględniać przeskoki technologiczne.
Na czym koncentrujemy nasze wysiłki?
– Do priorytetów na pewno należą zautomatyzowane systemy dowodzenia i rozpoznania, w tym rozpoznania obrazowego, oraz środki dalekiego rażenia. Poza tym potrzebujemy więcej środków bezpilotowych – różnych typów i o różnych parametrach. Chcemy znacząco zwiększyć liczbę minibezpilotowców oraz zacząć pozyskiwać maszyny szczebla taktyczno-operacyjnego. Zależy nam także na bezpilotowcach poziomu operacyjno-strategicznego.
Czy planujemy zakup uzbrojonych bezpilotowców?
– Oczywiście. Na dzisiejszym polu walki istotną rolę odgrywa czas. Możliwość szybkiej reakcji bywa kluczem do sukcesu. Dlatego powinniśmy mieć środki bezpilotowe o zdolnościach rozpoznawczych i uderzeniowych.
A co ze śmigłowcami?
– Obecnie mamy tu jeszcze określone zdolności, ale podejmowane są już działania mające na celu pozyskanie nowych śmigłowców dla naszej armii w możliwie krótkim terminie.
Czy czeka nas kolejna duża restrukturyzacja?
– Nie, ale będzie kontynuowany proces racjonalizacji struktur. Chcemy maksymalnie wykorzystać posiadane środki do zwiększenia zdolności bojowych. Bardzo ważnym czynnikiem w realizacji tego procesu jest decyzja prezydenta RP o profesjonalizacji armii. Kierunek zachodzących w naszej armii zmian jest także wymuszony rozwojem technologicznym powodującym, iż systemy uzbrojenia są coraz bardziej skomplikowane. Żołnierz potrzebuje więcej czasu, by dobrze je poznać i skutecznie wykorzystać na polu walki. W wielu wypadkach żołnierz służby zasadniczej w czasie 9-miesięcznej służby nie jest w stanie osiągnąć wymaganych na polu walki umiejętności do obsługi specjalistycznego sprzętu. Konieczność przejścia na ochotniczy model sił zbrojnych wymuszona jest także naszym rosnącym zaangażowaniem w misjach zagranicznych, na które wysyłamy wyłącznie profesjonalistów.
Co zrobić, żeby do wojska trafili tacy ludzie, jakich ono potrzebuje?
– Wojsko nie działa w próżni i to, co dzieje się wokół, ma na nie wpływ. Aby przychodzili do niego ci, których potrzebuje, musimy stworzyć atrakcyjną ofertę. Nie tylko ekonomiczną, ale i szkoleniową. W wielu armiach młodzi ludzie wkładają mundur na kilka lat, by zdobyć uprawnienia przydatne w cywilu. Myślimy o stworzeniu takich możliwości dla ochotników, którzy zdecydują się na krótkoterminową służbę trwającą np. od 2 do 6 lat.
Czy uda się nam pogodzić ambitne plany modernizacyjne z profesjonalizacją sił zbrojnych?
– Zadaniem Sztabu Generalnego WP i dowództw rodzajów sił zbrojnych jest takie planowanie, by mieć i dobrych ludzi, i nowoczesne uzbrojenie. Samo uzbrojenie nie będzie bowiem walczyć, a z drugiej strony sami ludzie, choćby najlepsi, bez nowoczesnego uzbrojenia na współczesnym polu walki nie będą w stanie wiele dokonać. Musimy więc podejmować decyzje starannie przemyślane. To stały dylemat planistów wojskowych, jak pogodzić ilość i jakość.
Zakładamy więc, że przygotowuje się kilka wariantów przyszłej struktury naszych sił zbrojnych?
– Oczywiście, na początku dyskusji jest ich zawsze dużo, po czym zmierzamy w kierunku optymalnego rozwiązania. Bardzo istotnym wyznacznikiem dla naszych działań jest decyzja zwierzchnika sił zbrojnych, która określa limit liczebny Sił Zbrojnych RP na poziomie 150 tys. żołnierzy. Mogą natomiast zajść zmiany w strukturze poszczególnych korpusów osobowych. Zawodowi szeregowi i podoficerowie są coraz lepiej wykształceni. Na świecie obserwujemy tendencję do zmniejszania wielkości korpusu oficerskiego na rzecz korpusu podoficerskiego i korpusu zawodowych szeregowych.
Czy może się zmienić liczebność poszczególnych rodzajów sił zbrojnych?
– Nie można tego wykluczyć. Istotny wpływ na wielkość rodzajów sił i wojsk oraz ich struktury mają nowe technologie. Na przykład w artylerii pojawienie się precyzyjnej amunicji powoduje, że nie potrzeba tak dużo luf jak dotychczas. Także obsługa nowoczesnych okrętów wymaga mniej licznych załóg.
Kiedy pojawią się pierwsze koncepcje działającego w Sztabie Generalnym zespołu ds. profesjonalizacji?
– Już na przełomie lata i jesieni tego roku. Natomiast do końca roku zespół ten powinien przedstawić zaawansowane propozycje rozwiązań.
A teraz może o Pana przyszłości. Kto oprócz Pana ubiega się o stanowisko przewodniczącego Komitetu Wojskowego NATO?
– Kandydować chce mój kolega z Włoch, ale termin zgłaszania kandydatur z grona szefów obrony państw członkowskich sojuszu upływa dopiero za kilka tygodni i być może pojawią się kolejni chętni.
Gdzie i kiedy odbędą się wybory? Jaka jest procedura?
– Odbędą się one w listopadzie podczas jesiennej sesji Komitetu Wojskowego NATO w Brukseli. Przewodniczącego tego komitetu wybierają w niejawnym głosowaniu szefowie sztabów sił zbrojnych państw członkowskich sojuszu.
Jakie jest miejsce przewodniczącego w strukturach sojuszu?
– Od strony formalnej przewodniczący stoi na czele Komitetu Wojskowego, w którego skład wchodzą szefowie sztabów sił zbrojnych państw członkowskich NATO. Jest to najwyższy organ władzy wojskowej w sojuszu.
Jak funkcjonuje komitet i jaką pełni rolę?
– Szefowie sztabów spotykają się trzy razy w roku, a na co dzień są reprezentowani na forum komitetu przez swych stałych przedstawicieli. Zbierają się oni kilka razy w tygodniu i pod kierunkiem przewodniczącego wypracowują niezbędne analizy, opinie czy decyzje. Komitet przekłada decyzje polityczne na wojskowe. Jest łącznikiem pomiędzy władzami politycznymi organizacji a jej strukturami dowodzenia, w tym dowództwem operacyjnym w Mons i dowództwem transformacji w Norfolk. Zasadniczym zadaniem komitetu jest doradzanie władzom politycznym NATO, rekomendowanie podjęcia określonych działań w sytuacjach kryzysowych, ale nie tylko. Wydaje on dyrektywy, wytyczne i zalecenia dla dowództw. Przez niego przechodzą wszelkie dokumenty z dowództw do struktur politycznych sojuszu.
Rozmawiali: Tadeusz Wróbel, Włodzimierz Kaleta
„Polska Zbrojna” nr 32, 5 sierpnia 2007, s. 12-13.