fot. archiwum Dowództwa Garnizonu Warszawa
Drogi Dowódco!
gen. Kazimierz Gilarski
List do Generała.
Tak dzisiaj, jak przez cały miniony tydzień, rozpocząłem dzień wcześniej niż zwykle. Chciałem przejrzeć prasę, zobaczyć, co nowego napisali o dowódcy Garnizonu Warszawa. Tak rzadko udawało mi się zaskoczyć Ciebie czymś nowym, co przeczytałem, że nawet teraz próbuję z Tobą rywalizować. Ale dzisiaj tylko o pogrzebach, katastrofie i pyle wulkanicznym. Jest jeszcze parę kondolencji i ogólnych informacji. Po raz kolejny muszę wysłać kilka e-maili do redakcji ze sprostowaniem, że nie jesteśmy „Garnizonem Warszawskim Wojska Polskiego” ani „Dowództwem Warszawskiego Garnizonu”. Ci młodzi dziennikarze chyba nigdy się tego nie nauczą.
Ale nie martw się, nie zapomniano o Tobie. Po prostu Twoi żołnierze starają się jak mogą sprostać trudnemu zadaniu, jakie przed nimi postawiono i dlatego tak mało publicznie Cię wspominają. Poza tym to przecież nie są pisarze ani poeci, ale zawodowi i profesjonalni żołnierze. Na pewno jesteś z nich dumny, widząc, jak dają sobie ze wszystkim radę. Nawet w telewizji ich chwalą. Szkoda tylko, że trzeba było tak wielkiej tragedii, aby inni dostrzegli, jak potrafią pracować i służyć ojczyźnie. A jak dobrze wiesz, pracują wszyscy. Wielokrotnie mówiłeś, że na ceremoniale wojskowym powinien znać się każdy żołnierz. Dzisiaj tę część o wojskowej asyście honorowej w czasie pogrzebu znają już nie tylko wszyscy żołnierze, lecz także niemal każde dziecko. Tak dużo tych ceremonii, że tylko po rodzajach mundurów i otoczeniu cmentarza można poznać, iż telewizja zmieniła obraz i pokazuje inne miejsce.
To, że wszystko jeszcze działa, zawdzięczamy Tobie. Byłeś perfekcjonistą, przekazałeś swoją wiedzę i doświadczenie (choć na pewno nie do końca) następcom. Dzisiaj nikt inny by sobie nie poradził. Dziesiątki trumien, pogrzeby, zbliżające się obchody państwowe 2 i 3 maja oraz wyjazd Twoich żołnierzy na defiladę do Moskwy to sprawy na teraz. A przecież są jeszcze inne uroczystości. Kolejne pogrzeby i rocznice. Wiem, że tam na górze nad tym czuwasz i tylko nam się wydaje, że wszystko w naszych rękach…
Panie Generale, mówią, że czas leczy rany. Może to prawda, ale blizny i tak zostają. Byłeś dla nas dowódcą i przyjacielem. Miałeś wielkie plany i marzenia. Możesz być pewny, że Twoi żołnierze będą próbowali je teraz realizować. Patrz uważnie z góry, ale nie zapominaj o Tych, wśród których uczyniłeś największą pustkę. My o Twoich bliskich nie zapomnimy.
Żegnaj Dowódco!
Drogiemu przyjacielowi, wspaniałemu dowódcy, człowiekowi, dla którego nie było rzeczy niemożliwych, który nie lubił skrótów, nawet jeśli były łatwiejsze.
Generałowi dywizji Kazimierzowi Gilarskiemu, Dowódcy Garnizonu Warszawa
podpułkownik Mariusz Kubarek, rzecznik prasowy Garnizonu Warszawa
„Polska Zbrojna” nr 19, 9 maja 2010, s. 33