Niezwykły garnizon

Święto Wojska Polskiego na pl. Piłsudskiego, 15 sierpnia 2008 lub 2009 (ze zbiorów rodziny Gilarskich)

Niezwykły garnizon

Rozmowa z gen. bryg. Kazimierzem Gilarskim, dowódcą Garnizonu Warszawa

Dla Dowództwa Garnizonu Warszawa zeszły rok był bardzo pracowity. Warszawskie jednostki reprezentacyjne brały udział w ponad 1400 uroczystościach…
– Faktycznie, nasze dowództwo jest utożsamiane przede wszystkim z tym, co jest wizytówką całego wojska, a więc z jednostkami reprezentacyjnymi, ale to oczywiście nie są wszystkie nasze zadania. Cieszę się, że DGW jest kojarzone z uroczystą oprawą ceremonii państwowych – sam wywodzę się z pododdziałów reprezentacyjnych. Ten rok niewiele różnił się od poprzednich, choć dla mnie był ważny, bo to mój pierwszy rok na stanowisku dowódcy garnizonu. A jest mi on bardzo bliski, ponieważ tak się złożyło, że z Warszawą jestem związany 30 lat, właściwie od momentu rozpoczęcia służby wojskowej…

Mówi Pan o innych zadaniach. Dowództwo Garnizonu Warszawa wymienia się w jednym rzędzie z dowództwami rodzajów sił zbrojnych, a takiego umocowania nie ma żaden inny garnizon. Skąd takie wyróżnienie?
– To rzeczywiście nietypowy garnizon. Jeśli spojrzeć na podporządkowane nam jednostki, to sięga on od Mrągowa po Wrocław. Oprócz zwykłej działalności garnizonowej mamy zabezpieczać pewne elementy wojennego systemu dowodzenia. Stąd podporządkowane są nam takie jednostki jak 15 Brygada Wsparcia Dowodzenia w Sieradzu czy 10 Pułk Dowodzenia we Wrocławiu. Podporządkowane nam jednostki łączności uczestniczą, podobnie jak inne jednostki liniowe, w ćwiczeniach. Odpowiadamy również za ośrodki reprezentacyjne ministerstwa, takie jak np. Helenów, a od kilku lat mamy do dyspozycji również Wojskowy Ośrodek Szkolno-Kondycyjny w Mrągowie. To nasza działalność poza garnizonem. Istotą działania DGW jest jednak przede wszystkim zabezpieczenie logistyczne i finansowe ponad 300 warszawskich instytucji. W tym roku rusza pilotażowy program wojskowych oddziałów gospodarczych. My realizujemy zadania, jakie powierzano WOG-om, od kilkunastu lat.

A jak, jeśli system WOG-ów się sprawdzi, wpłynie to na DGW? Czy część garnizonu nie przekształci się w WOG Warszawa?
– Dziś trudno na to odpowiedzieć. Myślę, że od WOG-ów nie ma odwrotu, ale nie jestem pewien, czy specyfika Warszawy nie wytworzy potrzeby przyjęcia tu jakiegoś innego rozwiązania. Jeśli nie – to nie widzę innej możliwości niż przekształcenie naszych oddziałów zaopatrzenia w WOG-i. Na pewno chcemy, aby doświadczenia, które zdobędą kierownicy WOG-ów w trakcie programu pilotażowego, były wprowadzane do naszych oddziałów zaopatrzenia, chociaż myślę, że to raczej oni będą korzystali z naszych doświadczeń. Uważam, że przy realizacji programu pewnym problemem będzie kwestia pracowników wojska – wynagrodzenia, jakie otrzymują, sprawiają, że możemy ich wyszkolić na specjalistów i niemal natychmiast… stracić, bo przeniosą się tam, gdzie mogą zarobić więcej. Na szczęście pod tym względem sytuacja zaczyna się poprawiać.

Inspektorat Wsparcia korzysta z waszych doświadczeń?
– Oficjalnie się o tym nie mówi, ale myślę, że intensywne rozmowy toczą się na niższym poziomie, przy rozwiązaniach szczegółowych. Sam jestem w stałym kontakcie z szefem IW SZ.

Nie boi się Pan redukcji DGW w momencie wydzielenia z niego WOG-ów?
– Moje obawy są inne. Boję się, że w okresie przejściowym po powstaniu WOG-ów bezpośrednie i pilne potrzeby jednostek zostaną zahamowane przez falę kwitów, jaka zaleje te instytucje. Boje się też tego, że pracownicy oddziałów, niezwiązani bezpośrednio z jednostkami, nie do końca będą zdawali sobie sprawę z ich potrzeb. Poza tym pojawi się problem pieniędzy, których na wszystko przecież nie wystarczy. Nie obawiam się, że będą jednostki traktowane lepiej i nieco gorsze, ale życie jest życiem.

W przyszłym roku czeka nas profesjonalizacja armii. DGW będzie miało twardy orzech do zgryzienia przy uzawodowieniu Batalionu Reprezentacyjnego Wojska Polskiego. Nie boi się Pan, że do tej specyficznej jednostki trudno będzie znaleźć chętnych, zwłaszcza że pieniądze oferowane szeregowemu zawodowemu w Warszawie nie wystarczą na wiele…
– Zdajemy sobie z tego sprawę. Już dwa lata temu zaczęliśmy różnymi sposobami docierać do żołnierzy, którzy służyli w ostatnich latach w batalionie, i na dziś mogę powiedzieć, że przy tych środkach bylibyśmy w stanie wystawić jedną zawodową kompanię. Przy szukaniu szeregowych do służby w Warszawie problemy będą dwa: po pierwsze pieniądze, po drugie kwestie mieszkaniowe. Te same zarobki są bardzo atrakcyjne np. w Sieradzu, ale już w Warszawie nie robią na nikim wrażenia. Trzeba też znaleźć dla tych ludzi jakieś rozwiązanie problemu mieszkaniowego – bo zakwaterowanie w koszarach ogranicza ich prywatność i może odstraszać od służby. Na pewno czekają nas zmiany. Dziś Batalion Reprezentacyjny obsługuje ponad tysiąc przedsięwzięć – przy pełnej profesjonalizacji będzie to niemożliwe ze względu na 48-godzinny tydzień pracy szeregowego. Będziemy musieli usiąść z przedstawicielami Departamentu Wychowania i Promocji Obronności oraz Urzędu ds. Kombatantów i określić, jakie obchody mają charakter centralny i w których musimy bezwzględnie brać udział, a z których będziemy musieli zrezygnować. Na pewno bezdyskusyjne jest pełnienie tradycyjnej całodobowej służby wartowniczej przy Grobie Nieznanego Żołnierza.

Jednak czy taka służba – nawet jeśli rozwiążemy problem mieszkaniowy – w ogóle będzie atrakcyjna? Żołnierz jednostki reprezentacyjnej nie pojedzie na misję, nie bierze udziału w ćwiczeniach, a po czterech-pięciu latach będzie musiał z batalionu odejść…
– To prawda, dlatego trzeba stworzyć system umożliwiający tym ludziom pozostanie w armii. Nie chcemy wypuszczać stąd osób sfrustrowanych, które po czterech-pięciu latach muszą się żegnać z mundurem, bo bardziej „reprezentacyjni” są ich młodsi koledzy. Jestem zwolennikiem rozwiązania, w którym batalion ukompletujemy z żołnierzy nadterminowych, którzy po służbie w nim będą mogli kontynuować przygodę z wojskiem w innej jednostce.

W przyszłym roku zyskacie drugą jednostkę reprezentacyjną – Szwadron Kawalerii ze Starej Miłosnej.
– Tak. Miał zostać nam podporządkowany już 1 stycznia, ale zmiana kierownictwa Ministerstwa Obrony Narodowej sprawiła, że przesunęło się to nieco w czasie. Wierzę jednak, że już 3 maja, w święto konstytucji, szwadron wystąpi w barwach garnizonu.

To kolejna nietypowa jednostka do sprofesjonalizowania…
– Lecz w tym wypadku to zaledwie ok. 50 osób i służba na tyle nietypowa, że myślę, iż w 40-milionowym kraju znajdzie się 50 pasjonatów kawalerii. Z tego, co wiem, dziś nie ma tam problemu z naborem żołnierzy nadterminowych i zawodowych.

Co oprócz profesjonalizacji czeka was w przyszłym roku?
– Po pierwsze, przygotowanie i przeprowadzenie uroczystości centralnych związanych z obchodami 90. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Po drugie, będziemy obchodzić (po raz pierwszy) nowo ustanowione Święto Dowództwa Garnizonu Warszawa, które nawiązuje do historycznych wydarzeń związanych z ustanowieniem pierwszej władzy wojskowej w Warszawie w kwietniu 1794 r., kiedy po bitwie warszawskiej w ramach insurekcji kościuszkowskiej powołano komendanta wolnego miasta Warszawy. Po trzecie, udział naszych jednostek wojskowych w ćwiczeniach organizowanych przez sztab generalny. Nie pozostanie też bez echa zaprezentowanie kompletnego umundurowania historycznego, tj. mundurów Kompanii Woltyżerskiej 1 Pułku Piechoty Liniowej z 1830 r., w które wyposażony zostanie Batalion Reprezentacyjny WP.

Rozmawiał Artur Bartkiewicz

„Polska Zbrojna” nr 2/2008.