fot. Krzysztof Białoskórski
Wspomnienie o Grażynie Gęsickiej
Grażyna Gęsicka
Grażynę poznałam na początku lat dziewięćdziesiątych, jako ekspertkę w zakresie sektora małych i średnich przedsiębiorstw i rozwoju regionalnego. To była wówczas zupełnie nowa w naszym kraju tematyka, a Grażyna była jedną z pierwszych w Polsce osób zajmujących się tymi zagadnieniami.
Gdy myślę o drodze zawodowej Grażyny, przychodzą mi na myśl właśnie określenia ‘nowe’ i ‘pierwsze’. Uczestniczyła w opracowywaniu pierwszych w Polsce programów rozwoju lokalnego, poczynając od programu restrukturyzacji regionu Wałbrzycha i Nowej Rudy. Pomagała w powstawaniu pierwszych w Polsce Agencji Rozwoju Lokalnego oraz pierwszych lokalnych funduszy pożyczkowych i poręczeniowych, a potem całej sieci takich funduszy.
Współtworzyła nową agendę rządową odpowiedzialną za pomoc dla małych i średnich przedsiębiorstw, obecnie jedną z najważniejszych instytucji odpowiedzialnych za wykorzystywanie funduszy strukturalnych – Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości.
Pod jej kierunkiem powstała pierwsza ustawa tworząca system rządowej polityki rozwoju regionalnego. Później doprowadziła do uchwalenia pierwszej w naszym kraju ustawy o polityce rozwoju.
Już pod koniec lat 90. zainicjowała prace służące stworzeniu systemu wykorzystania w Polsce Europejskiego Funduszu Społecznego. Pod jej kierownictwem powstał nowy resort – Rozwoju Regionalnego i uruchomiony został system wydatkowania funduszy strukturalnych na lata 2007 – 2013.
Wreszcie po to, aby móc dalej wpływać na kształtowanie rzeczywistości w naszym kraju, weszła do Sejmu i do wielkiej polityki.
Grażyna nie zabiegała o stanowiska, coraz wyższe funkcje do niej niejako przychodziły. Była po prostu profesjonalistką, łączyła przy tym eksperckość z umiejętnościami zarządczymi. Jednocześnie nie uczestniczyła w zakulisowych ‘walkach buldogów pod dywanem’, tak częstych w polskim życiu publicznym. Myślę, że dzięki temu, nie starając się o to, stała się tak wyjątkową postacią na naszej scenie politycznej.
Zajmowała coraz wyższe stanowiska, decydowała o coraz większym zakresie spraw ważnych, o przeznaczeniu i sposobach wydatkowania coraz większych funduszy, a jednocześnie pozostawała tą samą skromną osobą. Sukces i władza w niczym jej nie zmieniły, w ogóle nie było w niej poczucia wyższości, protekcjonalności czy przekonania, że coś się jej należy z tytułu sprawowanej funkcji.
Grażyna naprawdę lubiła działanie na rzecz dobra publicznego. To brzmi szumnie i koturnowo, ale nie potrafię znaleźć lepszego określenia. Sektor publiczny to był jej żywioł. Lubiła robić nowe rzeczy, nie bała się podejmować zadań, wykraczających poza jej dotychczasowe doświadczenie. Ne używała zwykle wielkich słów, po prostu robiła to, co jej zdaniem należało i było warto robić. Umiała to zaprojektować i wprowadzić w życie. Nie narzekała, nie bała się podejmować decyzji i brać na siebie ryzyka i odpowiedzialności. Miała w sobie zdumiewająco dużo siły.
Umiała znajdować współpracowników do realizacji kolejnych zadań, jakich się podejmowała. Nie szukała przy tym ludzi idealnych, godziła się z tym, że każdy ma słabe strony, stawiała na to, że ludzie dorastają do nowych wyzwań, lubiła dawać szansę. Dostrzegała w ludziach potencjał, którego często oni sami nie widzieli i dawała im szanse rozwoju. I cierpliwie znosiła różne nasze słabości, ułomności i błędy. Grono tych, którzy z takiej szansy skorzystali w ciągu lat aktywności zawodowej i publicznej Grażyny, jest naprawdę duże.
Grażyna lubiła, szanowała i rozumiała ludzi. Była pozbawiona agresji, zawiści, pogardy. Nie ulegała złym emocjom nawet wówczas, gdy atmosfera była nimi przesiąknięta.
Nie była miękka, potrafiła być twarda i zdecydowana, miała umiejętność trzeźwej oceny rzeczywistości i sytuacji, a jednocześnie było w niej ciepło i empatia. Oceniała ludzi rzeczowo, ale ich nie osądzała. Potrafiła spierać się i mówić rzeczy trudne, nie raniąc czyichś uczuć.
Pielęgnowała stare przyjaźnie i nawiązywała nowe. Przyciągała do siebie ludzi, pewnie dlatego, że była osobą jednocześnie dobrą i interesującą. Grażyna w ogóle dużo dawała innym, nawet chyba o tym nie myśląc – dawała uwagę, serdeczność, zrozumienie, akceptację; dawała energię i pomysły, dawała mądre zainteresowanie tym, co dzieje się wokół nas. Każdy, kto znalazł się w jej kręgu, mógł z tego czerpać.
Nie interesowały jej pieniądze, nie przywiązywała wagi do statusu materialnego. Mieszkała w bloku z wielkiej płyty, nie potrzebowała drogich ciuchów, nowego samochodu, najnowszej elektroniki czy wakacji w luksusowym kurorcie. Czerpała przyjemność ze zwykłego życia, z bycia z rodziną, spotkań z przyjaciółmi, czytania powieści. Lubiła zwiedzać Polskę i kraje sąsiednie, nocując w gospodarstwach agroturystycznych czy lokalnych hotelikach. Lubiła spacery po Puszczy Kampinoskiej, chodzenie po centrach handlowych, szperanie w sklepach ze starociami. Kochała swój domek na wsi pod Płockiem, z pięknym widokiem na skarpę wiślaną, który wspólnie z córką odmalowała na żywe kolory.
Myślę, że Grażyna lubiła życie. I tym bardziej tak strasznie żal, że mogła się nim cieszyć zbyt krótko.
Krystyna Grubiel, 26 marca 2015