Nikt nie spodziewał się tak strasznej tragedii

fot. archiwum Anity Lőffler-Oszostowicz

Nikt nie spodziewał się tak strasznej tragedii

Rozmowa z Bronisławą Orawiec-Lőffler

– Jak Pani zapamiętała swojego stryja?

– To są jeszcze obrazy sprzed wojny. Pamiętam go jako bardzo przystojnego, dystyngowanego oficera. Był dowódcą 2 Pułku Strzelców Podhalańskich. Pamiętam taki epizod, gdy wyjechaliśmy razem kolejką na Kasprowy Wierch. My zostaliśmy na tarasie widokowym, a on szybko szusował na nartach w dół. Nosił wtedy wojskowe peleryny, które na wszystkich robiły wrażenie, do tego kapelusze z piórami i te motory, na których z kolegami podjeżdżał pod nasz dom.

– Nie wszyscy wiedzą, że jego żoną była Władysława Beksińska, ciotka artysty malarza Zdzisława Beksińskiego.

– Tak, ożenił się z nią w 1922 roku, mieli syna Jerzego. Przed samą wojną stryj przyjechał pożegnać się z mamą i babcią. Miał zostać do następnego dnia, ale musiał zaraz wracać, bo dostał pilny telegram. Powiedział tylko, że jedzie po szlify. Dwa razy był nominowany na podpułkownika. Uroczystości nadania tej rangi nie odbyły się jednak z powodu wybuchu wojny. Teraz prezydent pośmiertnie nominował go do tej rangi.

– Czy mieliście państwo jakiekolwiek informacje o tym, co działo się ze stryjem w czasie wojennej zawieruchy?

– Stryj został wzięty do niemieckiej niewoli. Miał ordynansa z Białego Dunajca. Po wkroczeniu wojsk radzieckich na nasze wschodnie ziemie nastąpiła wymiana jeńców. Była ona zresztą uknuta z góry przez Rosjan, którzy wymieniali zwykłych żołnierzy za oficerów. I stało się wielkie kuriozum, bo dwóch polskich jeńców z tej samej miejscowości – Poronina zostało wymienionych. Mój stryj Bronek został wymieniony za pana Czernika, który później służył w wojskach NATO w Niemczech i zresztą zmarł dwa miesiące temu.

– Co działo się z pani stryjem w radzieckiej niewoli?

– Mój stryj trafił w ten sposób do Kozielska i Starobielska. Jego ordynans opowiadał nam, że zorganizował stryjowi cywilne ubranie, w którym łatwo było uciec. Stryj stwierdził jednak, że honor nie pozwala mu na taką ucieczkę. Wszyscy byliśmy przekonani, że szybko wróci. Mamy nawet list, w którym pisze do żony, że pewnie się niedługo zobaczą. Nikt nie spodziewał się tak strasznej tragedii.

– Później zaległa cisza?

– Ślad nagle urwał się. Niemcy po wkroczeniu na teren ZSSR odkryli groby. Nazwiska pomordowanych pojawiały się w niemieckich gazetach. Doktor Szebesto, który miał willę na Bukowinie, często zatrzymywał się u nas w Poroninie. On jako lekarz był w Katyniu i przywoził straszne wiadomości. W końcu w gazecie ukazało się trochę zniekształcone nazwisko stryja. Później jego żona Władysława w czasie powstania warszawskiego została wywieziona przez Niemców i zmarła. Wykruszyła się zresztą prawie cała rodzina.

– Niedawno w Poroninie odbyły się uroczystości poświęcone pamięci o Katyniu i pani stryju.

– Obchody były bardzo uroczyste. Dostarczyły nam wielu wzruszających wspomnień. Szczególne podziękowania należą się pani Teresie Nocoń, nauczycielce z Gimnazjum w Zębie, dzięki której zorganizowano m.in. konkurs plastyczny, poświęcony Katyniowi. Dzięki temu nasza młodzież lepiej zna te tragiczne karty z naszej historii.

 

Rozmawiał Paweł Pełka

„Tygodnik Podhalański” 7 lipca 2009.