Wspomnienie o Tomaszu Mercie

fot. Muzeum Historii Polski

Wspomnienie o Tomaszu Mercie

Po śmierci Tomasza Merty bardzo wiele osób odczuwa smutek i ból straty, bowiem ze wszystkimi nie tylko potrafił, ale nade wszystko chciał współpracować.

Hasło encyklopedyczne powinno brzmieć: Tomasz Merta (1965–2010), wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego, generalny konserwator zabytków, wybitny intelektualista, który swoje życie poświęcił służbie Państwu, uczciwy urzędnik odczuwający głęboką odpowiedzialność za sprawy polskiej kultury i narodowego dziedzictwa, wyjątkowy człowiek, budzący powszechny szacunek swoją mądrością, kompetencją i życzliwością.

Przez pięć lat, w kolejnych rządach, był jednym z najbardziej zapracowanych ministrów. Jego kalendarz wypełniały liczne spotkania, posiedzenia oraz publiczne wystąpienia. Był ministrem efektywnym. Takim, który realizuje cele strategiczne poprzez konkretne projekty. To Jego zasługą jest ocalenie bardzo wielu zabytków przed zniszczeniem, ale także zaniechanie ochrony w przypadkach nieuzasadnionych. W obu przypadkach decyzje te wymagały nie tylko głębokiej wiedzy, rozeznania, umiejętności zrozumienia racji różnych stron i przenikliwości, ale także odwagi i zdolności wytłumaczenia podjętej decyzji.

Dzięki Jego staraniom wiele obiektów zostało wpisanych do Pamięci Świata UNESCO. W trosce o zachowanie prawdy historycznej znacząco przyczynił się też do zmiany przez UNESCO oficjalnej nazwy obozu koncentracyjnego w Auschwitz. To On był inicjatorem lub współtwórcą takich przedsięwzięć jak utworzenie Muzeum Historii Polski. Dzięki Niemu zachowano wiele śladów polskich dziejów na emigracji oraz podjęto prace nad ich profesjonalnym skatalogowaniem. Jednym z tych miejsc był Instytut Literacki „Kultura” w Maisons-Laffitte, dla którego twórcy, Jerzego Giedroycia, miał szczególny szacunek.

Wspierał inicjatywy propagujące znajomość literatury i tradycji. Szczególnie bliskie było Mu myślenie o zachowaniu dla przyszłych pokoleń tego, co w wielokulturowej, wielonarodowej, wieloreligijnej tradycji Rzeczypospolitej najgodniejszego i najpiękniejszego. Z jednej strony stawiał sobie cele, które wydawały się nieosiągalne, z drugiej zachowywał pełną racjonalność w ich realizacji. Efekty Jego zabiegów i ciężkiej pracy w połączeniu z przymiotami charakteru zbudowały obraz, który, niestety, najpełniej uwidocznił się dopiero po Jego śmierci.

Był wzorem uczciwego urzędnika, w najlepszym tego słowa znaczeniu, odczuwającego głęboką odpowiedzialność za sprawy polskiej kultury i narodowego dziedzictwa. Rozumiał doskonale, że kultura potrzebuje nie tylko znakomitych twórców, ale także światłych i roztropnych administratorów. Budził powszechny szacunek swoją mądrością, kompetencją i życzliwością. Zdystansowany wobec spraw małych, patrzył na wszystko w dłuższej perspektywie.

Ofiarował swój czas życia, umiejętności oraz wiedzę budowaniu pamięci zbiorowej i jej podstawom. Dbał, aby kultura rozwijała się we wszystkich wymiarach. Wzmacniał rolę instytucji odpowiedzialnych za zachowanie i utrwalenie tego, co godne, piękne i mądre w naszej tradycji i współczesności. Zależało mu, aby dostęp do dziedzictwa pokoleń we wszystkich jego nurtach był jak najszerszy.

Dzięki Jego talentom, głębokiej i autentycznej wiedzy, pracowitości i życzliwości, jaką okazywał ludziom i sprawom, umiejętności godzenia różnych racji bez umniejszania istoty sprawy, dziedzictwo narodowe, państwowe i kulturowe we wszystkich swoich przejawach miało w Nim najlepszego kustosza.

Był wybitnym intelektualistą, który swe życie poświęcił służbie Państwu. Stale brakowało mu czasu na pisanie, kiedy jednak zdołał znaleźć chwilę wolną, niezwykła zdolność syntezy połączona z erudycją dawała znakomite efekty. Każdy, kto miał okazję go słuchać, o tym wiedział. A często Jego wystąpienia były niezapowiedziane, z marszu był gotowy dać wykład niemal na każdy temat z zakresu kultury. Efektownie i mądrze.

Poznaliśmy się 4 lipca 2001 r. w siedzibie Instytutu Dziedzictwa Narodowego, którym kierował. Rozmawialiśmy wówczas o wydaniu serii biograficznej, która w atrakcyjny sposób prezentowałaby różne postawy i wybory Polaków. Niestety likwidacja Instytutu nie pozwoliła na realizację planów. Łączyło nas przede wszystkim zainteresowanie, jeśli nie fascynacja, I Rzecząpospolitą, jej ustrojem, historią i kulturą. Dla nas obu najpoważniejszym przewodnikiem po tym świecie była niezwykła prof. Anna Sucheni-Grabowska. Jej ogromna wiedza, autorytet naukowy i środowiskowy, wrażliwość na sprawy publiczne znalazły znakomitego interlokutora w osobie Tomasza Merty. To również z jej inspiracji powstał w 2002 r. Warszawski Klub Dyskusyjny, przy którym mieliśmy okazję już wspólnie i intensywnie pracować.

Jeśli miałbym określić Jego postawę życiową jednym słowem, byłoby to słowo „odpowiedzialność”. Za siebie i innych, za Polskę i jej kulturę, za urząd, który sprawuje, i współpracowników, za teraźniejszość i przyszłość.

Wspominając Tomasza Mertę, trudno nie sięgać po najbardziej patetyczne frazy. Jeśli nie On, to kto na nie zasługuje? Czytając kolejne wspomnienia o Nim lub uczestnicząc w mszach św. czy uroczystościach poświęconych Jego pamięci – tak licznych w dniach żałoby narodowej – każdy z nas, Jego współpracowników lub przyjaciół, miał okazję dowiedzieć się o nowych zasługach tak bardzo szanowanego Ministra Merty i Drogiego Tomka.

Ostatnio mieliśmy okazję dłużej porozmawiać podczas pobytu w Paryżu, dwa tygodnie przed katastrofą, w przeddzień pogrzebu Henryka Giedroycia, prezesa Instytutu Literackiego „Kultura” w Maisons-Laffitte. I jak zwykle, mimo zmęczenia, był krytyczny i błyskotliwy. Ostatnią rozmowę odbyliśmy w czwartek przed tragiczną sobotą, najpierw na posiedzeniu sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu, a po południu telefonicznie. Będzie mi Go bardzo brakowało. Pewnie im dłużej, tym bardziej.

 

Tomasz Makowski

„Nieodzowność konserwatyzmu. Księga pamięci Tomasza Merty” publikacja Muzeum Historii Polski i Teologii Politycznej, Warszawa 2011.